Ubogi i bogaty

Działo się to w czasach, kiedy Pan Jezus wędrował sobie po świecie i odwiedzał ludzi. Pewnego wieczora, kiedy strudzony długą drogą szukał miejsca, gdzie mógłby spędzić noc, ujrzał na skraju wsi dwa domy: jeden wielki, piękny i bogaty, drugi zaś mały i biedny, właściwie była to tylko skromna lepianka. Zastanowił się krótko, do którego zapukać: ,,Nie chcę być ciężarem dla ubogich, lepiej będzie, jak zanocuję u ludzi bogatszych.” Gdy jednak zakołatał do drzwi i zapytał o kąt do spania, gospodarz niegrzecznie mu odpowiedział:



- W pomieszczeniach mam zioła i towary na handel, nie znajdę miejsca, żeby cię przenocować, poszukaj jakiejś gospody albo przytułku.
Zafrasowany Jezus poszedł do lepianki, by tam poprosić o nocleg. Ku jego zdumieniu, staruszek, który mu otworzył, natychmiast zaoferował mu pomoc:
- Wejdźże wędrowcze, bo wyglądasz na zmęczonego. Moja żona zaraz przygotuje strawę dla ciebie. Zostań na noc, wrócą ci siły.
Żona gospodarza natychmiast zaczęła uwijać się w kuchni, wstawiła na ogień ostatnie ziemniaki i wydoiła kozę, by nakarmić Pana Jezusa tym, co ma. Gdy Pan Jezus się posilał, zawołała męża i powiedziała:
- Odstąpmy mu swoje poduszki, bo mizernie wygląda, lepiej, żeby mu było wygodnie. Będzie spał na moim łóżku, ja położę się na sienniku, bo jestem młodsza i zdrowsza od ciebie, to nic mi się nie stanie przez jedną noc.
Pan Jezus nie chciał się zgodzić, by kobieta oddawała mu swoje posłanie, ale nalegała długo, zapewniając, że jej to nie zaszkodzi. Nazajutrz, gdy cała trójka się przebudziła, Pan Jezus od razu został uraczony śniadaniem i miłym słowem. Wzruszony dobrocią i gościnnością staruszków, zapragnął się odwdzięczyć, rzekł zatem:
- Dziękuję wam za to, że ugościliście mnie tak wspaniale. Powiedzcie, jakie są wasze trzy życzenia, bym mógł je spełnić i dać wyraz wdzięczności.
Zaskoczony staruszek odparł:
- Czego tu pragnąć, jak nie szczęścia wiecznego, żeby nas zdrowie i chleb powszedni nie opuszczały!
- Ale może nowy dom by się przydał? - spytał Jezus.
- Ano, przydałby się, ale jakże Ty byś mógł nam go dać?
Zamiast mówić, Pan Jezus tylko pomyślał, i już na miejscu starej lepianki stanął duży, solidny murowany dom. Małżeństwo nie posiadało się z radości, a Pan Jezus ruszył w dalszą drogę. Niedługo potem bogacz, który odmówił Jezusowi noclegu, ujrzał przez okno, że na miejscu ubogiego domku stoi piękny i nowy. Zawołał swoją żonę i mówi:
- Spójrz, co tu się stało! Wczoraj jakaś buda z błota stała, a dzisiaj dom bogaty, jak pałac. Idź tam do nich, popytaj, jak to możliwe.



Kobieta od razu pobiegła do sąsiadów, by się dowiedzieć, co to za cuda się tutaj zdarzyły. Staruszkowie opowiedzieli jej, jak to był u nich zmęczony wędrowiec, poprosił o kąt do spania i w zamian za okazaną życzliwość, spełnił trzy ich życzenia. Żona bogacza wróciła do domu i przekazała mężowi, co usłyszała. Ten aż poczerwieniał z wściekłości i zawołał:
- A niech to! Najpierw u mnie był ten żebrak, mogłem gdzieś mu w komórce posłać, a nie odesłać, to nam by się poszczęściło!
Żona chwilę pomyślała i powiedziała chytrze:
- Dopiero, co odszedł. Weź konia, dogoń go i nagadaj, że byłbyś go przenocował, ale chciałeś najpierw kluczy poszukać, a on w tym czasie zniknął - a może i twoje trzy życzenia spełni?
Jak mu kobieta poradziła, tak i zachłanny człowiek uczynił. Dopędził na koniu Pana Jezusa i z fałszywym uśmiechem zaczął wyjaśniać, dlaczego tak się zachował, zamiast od razu Jezusa do domu wpuścić. Na koniec rzekł:
- Jeśli jeszcze kiedyś zawędrujesz w te strony, pamiętaj, że czeka cię u mnie gościnny kąt.
Pan Jezus podziękował i już chciał oddalić się od jeźdźca, kiedy ten zapytał:
- A może teraz i moje trzy życzenia byś spełnił?
Na to Pan Jezus odrzekł:
- Wracaj do domu, a tam już spełnienie twoich życzeń będzie czekało na ciebie. Uważaj tylko, by się one przeciwko tobie nie obróciły.
Bogacz zawrócił konia i myśli sobie, co też słowa wędrowca mogły znaczyć. Szybko jednak o tym zapomniał, bo nowym problemem objawiło się dla niego wymyślenie trzech życzeń. A że nagle koń spłoszył się czegoś i podskoczył raptownie, mężczyzna krzyknął:
- A żebyś kark skręcił, bydlaku, prawie żeś mnie zrzucił!
W tym momencie zwierzę padło martwe na ziemię ze skręconym karkiem. Bogaczowi nie było to w smak, ale pocieszył się, że jeszcze mu dwa życzenia zostały. Szkoda mu było siodła na zdechłym koniu zostawić, więc odpiął je i ruszył pieszo do domu. Upał się jednak zrobił i ciężko było człowiekowi nosić ciężkie siodło. Musiał się zatrzymać i otrzeć pot z czoła. Odpoczywając pod drzewem, które niewiele cienia dawało, pomyślał o swojej żonie, która została w domu i mogła skryć się przed słońcem w chłodnej izbie. Pozazdrościł jej i krzyknął bezmyślnie:
- A żeby ta moja baba teraz na tym siodle siedziała i zejść z niego nie mogła, co bym nie musiał go dźwigać jak objuczony osioł!
I to życzenie natychmiast się spełniło! Bogacz, już teraz zły na prawdę, szybkim krokiem (jako, że już nieść siodła nie musiał) oddalił się w kierunku swojego domostwa. Cały czas nie mógł trzeciego życzenia wymyślić, co go dodatkowo denerwowało. Gdy wreszcie wszedł do izby, zobaczył żonę, krzyczącą i machającą nogami, przytwierdzoną do siodła. Chcąc nie chcąc, musiał jako trzecie życzenie wyrzec uwolnienie kobiety z siodła, gdyż żadną inną siłą nie dało się jej z siodła zdjąć. I tak oto chciwość została ukarana, bo bogacz tylko się zmęczył i stracił dobrego konia, a nic innego nie zyskał.
A ubodzy staruszkowie żyli sobie skromnie, ale za to szczęśliwie i w pięknym domu do końca swoich dni.

Baśń "Ubogi i bogaty" powstała na podstawie baśni braci Grimm.