Calineczka - Dziecię Elfów

Dawno temu żyła kobieta, której największym marzeniem było maleńkie dzieciątko. Niestety marzenie to bardzo długo nie spełniało się, aż w końcu kobieta postanowiła udać się po pomoc do prawdziwej czarownicy i rzekła:
- Cóż powinnam zrobić, by spełnić swoje pragnienie? Nie marzę o niczym innym, a jedynie o malutkim dziecięciu. Cóż powinnam zrobić, aby je mieć?
Czarownica spojrzała na kobietę i powiedziała:
- Moja droga, nie jest to wcale takie trudne! Proszę, oto czarodziejskie ziarenko jęczmienia. Zasadź je w doniczce, jak tylko wrócisz do domu, dbaj o nie a zobaczysz, co z tego będzie!



Kobieta podziękowała czarownicy i po powrocie do domu, natychmiast zasadziła ziarenko w doniczce. Po chwili wykiełkowała z niego roślinka, z której wyrosły śliczne zielone listki, a na jej środku pojawił się duży, purpurowy, podobny do tulipana kwiat, zamknięty w pąk. Był on tak piękny, że kobieta z zachwytu i wzruszenia zaczęła całować jego płatki. Wtedy kielich rozchylił się i oczom zaskoczonej kobiety ukazała się maleńka jak pszczółka dziewczynka, piękna i zgrabna.

calineczka

Nazwano ją Calineczką, a kobieta uczyniła jej łóżeczko z łupinki orzecha. Za kołderki służyły jej płatki róży i fiołka. Calineczka spała w nocy smacznie, w dzień zaś bawiła się na stole. Pływała na płatku tulipana w talerzu i śpiewała - tak pięknie, że ktokolwiek to usłyszał, mógł odtąd myśleć tylko o dobrych rzeczach.

Pewnej nocy przez stłuczoną w pokoju szybę wpadła do domu ropucha i zobaczyła Calineczkę, śpiącą w łupince orzecha. ,,Ale bym miała ładną synową”- pomyślał stwór i porwał maleńką dziewczynkę, po czym zaniósł ją nad wielką błotnistą kałużę, gdzie miał swoje mieszkanie. ,,Koak, koak, breke keks!”- to było wszystko, co potrafił powiedzieć syn ropuchy, kiedy ujrzał śpiącą Calineczkę. Ona, zbudziwszy się, gdy oceniła swoje położenie, zaczęła strasznie płakać. Nie przeszkodziło to ropuchom w szykowaniu wesela. Gdy Calineczka dowiedziała się, że ma zostać żoną ohydnej istoty, zaczęła jeszcze bardziej płakać. Była uwięziona na liściu lilii wodnej, a woda w strumieniu dokoła niej była bardzo głęboka. Gdy ropuchy zajęte były przygotowaniami, płacz dziewczynki usłyszały małe rybki, pływające wśród lilii. Żal im się zrobiło Calineczki. Przegryzły łodyżkę listka, na którym siedziała dziewczynka i liść, jak łódeczka, ruszył po falach strumyka przed siebie. Podróż ta bardzo podobała się Calineczce, która z zachwytem spoglądała na łąki, lasy i niebo.

Nagle porwał ją z liścia ogromny chrabąszcz i uniósł wysoko, po czym posadził na wysokim liściu, wśród innych chrabąszczy.
- Zobaczcie, jaka ładna - pochwalił się chrabąszcz swoją zdobyczą - Będzie moją żoną.
Ale inne chrabąszcze nie podzieliły tego zdania i wołały:
- Fe, jaka wąska w pasie!
- Podobna do człowieka!
- Brzydka!
W końcu, słysząc to wszystko, także chrabąszcz, któremu na początku Calineczka bardzo się podobała, uwierzył, że jest ona brzydka, zabrał ją i zostawił na łące, daleko od swojego mieszkania. Calineczka szlochała, bo martwiła się, że jest brzydka i teraz na pewno nie znajdzie żadnej bratniej duszy. Zbliżała się przecież zima, a bez pomocy, będzie skazana na śmierć z głodu i chłodu.



Gdy tak płakała wśród przekwitających kwiatów, znalazła ją litościwa mysz. Zaprosiła dziewczynkę do swojej norki i pokazała jej, gdzie może spędzić zimę. Calineczka oczywiście zgodziła się i bardzo ucieszyła.
Pewnego dnia mysz oznajmiła:
- Dzisiaj odwiedzi mnie kret, bogaty sąsiad, który nosi tylko aksamitne futra! To wielki pan. Gdybyś została jego żoną, miałabyś zapewniony byt.
Kret, chociaż nie lubił kwiatów ani słońca, którego tak na prawdę nigdy nie widział, zakochał się w Calineczce, gdy tylko ją zobaczył. Zapragnął oprowadzić ją po swoich dwudziestu komnatach, z których wszystkie znajdowały się głęboko pod ziemią. Dziewczynce nie podobało się, że są takie ciemne i ponure, ale przez grzeczność nie odmówiła wizyty. I tak podczas zwiedzania, natrafili na miejsce, gdzie leżał nieruchomy ptak. Skrzydełka i nóżki przyciśnięte miał mocno do tułowia - zapewne zastygł tak z zimna... Kret patrzał na niego z pogardą, mówiąc:
- Jakie to żałosne, być ptakiem. Jak dobrze, że ani ja, ani moje dzieci nigdy nie będą wiodły tak nędznego żywota. Wystarczy, że przyjdzie zima i umiera toto z głodu! - i kret pospiesznie zabrał Calineczkę z tego miejsca, po czym kontynuowali gościnę u gospodarnej myszy.
Ale Calineczka nie mogła przestać myśleć o biednym ptaszku. W nocy nie mogąc zasnąć, po omacku ruszyła podziemnym korytarzem do małej norki, w której leżał ptak. Gdy go odnalazła, wzruszyła się ogromnie. Przypomniała sobie, jaka była szczęśliwa wśród kwiatów, gdy nad jej głową ptaszki śpiewały cudnie, i rozpłakała się rzewnie. Wtuliła się w piórka ptaszka, by pożegnać się z nim, zanim zostanie żoną wstrętnego kreta i na zawsze zamieszka pod ziemią. I wtedy... Calineczka poczuła delikatne bicie serca. Tak, ten ptaszek, jaskółka, która latem tak wesoło latała nad łąkami, żyła jeszcze! Calineczka poczuła radość, ale także strach - bo cóż powinna teraz począć? Ptak był dla niej ogromny, ale jednocześnie tak bardzo chciała go ratować. Pobiegła do swojego pokoiku i przyniosła naręcze suchych kwiatów, którymi otuliła jaskółkę. Oddała jej nawet miętowy listek, który jej samej służył za ciepłą kołderkę...

Przez całą zimę Calineczka troskliwie opiekowała się ptaszkiem, który gdy tylko nabrał trochę sił, opowiedział jej, jak to się stało, że znalazł się w takim niebezpieczeństwie. Gdy niespodziewanie szybko nadeszła jesień, jaskółka spóźniła się z odlotem do ciepłych krajów. Zgubiła swoich towarzyszy i zasłabła z głodu i chłodu. Gdyby nie opieka dziewczynki, pewnie umarłaby. Gdy nadeszła wiosna i silna jaskółka, z pomocą Calineczki, wydostała się na zewnątrz, powiedziała:
- Dziękuję ci, śliczna dzieweczko! Leć ze mną! Zabiorę cię tam, gdzie jest pięknie i zielono!
Jednakże Calineczce zrobiło się bardzo żal polnej myszy, której tyle zawdzięczała, że odmówiła. Jaskółka tylko wzruszyła skrzydełkami i odleciała. Następnego dnia polna mysz z dumą oznajmiła Calineczce:
- Winszuję! Kret poprosił o twoją rękę. Będziesz prawdziwą panią!
Na te słowa dziewczynka rozpłakała się. Powiedziała ze łzami w oczach, że nie chce być żoną kreta, bo życie pod ziemią wydaje jej się straszne i nudne, nawet pomimo bogactwa. Mysz obruszyła się:
- Za miesiąc wesele! Dziękuj Bogu, że spotkało cię takie szczęście! Prawdziwe aksamitne futro, a ty nim pogardzasz? Wstydź się.
Calineczka zamilkła, chociaż była bardzo, bardzo nieszczęśliwa. Gdy nadszedł dzień wesela, biedna dziecina wyszła na chwilę poza norkę, by pożegnać się ze słońcem, kwiatami i ptakami. Nagle zauważyła, że jakiś ptaszek krąży nad jej głową, ćwierkając wesoło. Rozpoznała w nim jaskółkę, której uratowała życie! A ptaszek, spostrzegłszy swą wybawczynię, natychmiast usiadł koło niej. Calineczka zaś zaczęła gorzko płakać i opowiedziała jaskółce swoją smutną historię. Ptaszkowi zrobiło się jej bardzo żal, powiedział więc, patrząc jej w oczy:
- Calineczko, tak jak ty ocaliłaś mi życie, tak ja teraz uratuję ciebie od starego kreta. Wkrótce skończy się lato i lecieć będę do kraju, gdzie zawsze jest ciepło i pięknie. Zabiorę cię tam!

Tym razem Calineczka zgodziła się. Usadowiła się pomiędzy skrzydełkami dobrego ptaszka i tak razem polecieli daleko, daleko, gdzie zawsze kwitną kwiaty. Gdy tam dotarli, jaskółka przemówiła:
- Oto moja ojczyzna. W moim gniazdku jest jednak mało miejsca, więc wybierz sobie jeden z kwiatów, który będzie twoim mieszkaniem.
Odrobinka była bardzo szczęśliwa, zawołała więc:
- Jakże tu pięknie! Proszę, posadź mnie na zielonym listku przy tym wielkim pachnącym różnobarwnym kwiecie, dobrze?
Jak Calineczka poprosiła, tak też się stało. Gdy dziewczynka podziwiała wspaniałe, pachnące płatki, nagle poruszyły się one delikatnie i z między nich wyszedł mały człowieczek. Był tak śliczny, że Calineczka zaniemówiła z zachwytu. Człowieczek r również stał bez słowa krótką chwilą, onieśmielony urodą nieznajomej, jednak niebawem przemówił:
- Jestem królem kwiatów, a oto moje królestwo. Czy nie zechciałabyś zostać moją żoną?
- Ach! - wykrzyknęła dziewczynka - Czy ja jestem tego warta?
- Oczywiście - szepnął król - Jesteś śliczna i dobra, inaczej ten wielki ptak nie przyfrunąłby tutaj razem z Tobą z tak odległych krain.
Wtedy ze wszystkich kwiatów zaczęły wylatywać maleńkie, przepiękne istoty. Były to elfy, uradowane, że ich król znalazł miłość swojego życia. On zaś powiedział do swej wybranki:
- Od teraz nie będziesz nazywała się Calineczką, bo tutaj nie jesteś mniejsza od nas, innych elfów. Będziesz miała na imię Maja.

Przez całe lato jaskółka cieszyła się szczęściem swojej przyjaciółki, słuchała piosenek, które ta śpiewała codziennie, chwaląc radość, jaka ją spotkała. A później, gdy ptaszek wrócił do Danii na czas tutejszej wiosny i lata, opowiedział tę bajeczkę człowiekowi, nad którego oknem mieszkała. I stąd znamy tę historię!

Bajka "Calineczka" powstała na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena.