Stanisław Romaniuk

Z czego składa się rok?

- Może ktoś mi z was pomoże
na pytanie odpowiedzieć?
Wszyscy wiedzą? Ten kto nie wie,
musi wiersz uważnie śledzić.

Rok, jak król przyrodą włada,
cztery pory roku ma,
z których każda, niby wróżka,
gdy nadejdzie, zmienia świat.

Ze snu budzi trawy, kwiaty,
młode listki kąpie w deszczu,
rozśpiewała wszystkie ptaki
w lesie, w parku, na przedmieściu;

słońcu każe coraz częściej,
żeby śmiało się radośnie...
Każdy z was na pewno pozna,
że tak właśnie czyni - wiosna.

Złocą się pszenicy łany,
srebrzą w słońcu kłosy żyta,
w sadzie wiśnie się czerwienią,
a w ogrodzie mak zakwita.

Wyjeżdżamy na kolonie,
na wczasy z mamą i tatą,
bo wakacje nam przyniosła
najweselsza pora - lato.

W sadzie jabłka się rumienią,
na chodniku - rdzawe liście,
w lesie wrzosy już zakwitły
i tak cicho, uroczyście.

W polu wschodzi ozimina,
wiatr już babie lato niesie,
odleciały wszystkie ptaki,
nadchodzi deszczowa - jesień.

Ta gdy przyjdzie - sanki, łyżwy,
futra oraz palta w modzie,
nie zapomnij też rękawic -
siwy mróz razem z nią chodzi:

wichrem dmucha, śniegiem miecie,
rzeki twardym lodem ścina!
Jaka to jest pora, wiecie?
Oczywiście! to jest - zima.

Pory roku - dobre wróżki:
wiosna, lato, jesień, zima -
mają też dwunastu braci,
którzy chodzą w krąg za nimi.

Chociaż od sióstr swych młodsi,
są jak wielcy czarodzieje -
każdy z nich, w innym miesiącu,
zaczarować umie Ziemię.

Styczeń - który krąg odmyka,
nowy rok ze starym styka.

Luty - idzie w lód okuty,
każe nosić ciepłe buty.

Marzec - wielki to figlarzec,
często dla nas wiosnę marzy -
później co innego zdarz.

Kwiecień - baziami się kwieci,
chociaż czasem mróz go szpeci.

Maj - ma słowików pełen gaj,
które razem z żabim chórem
wieczorami koncertują.

Czerwiec - temu się kłania,
kto się pracy nie wzbrania.

Lipiec - świeży chleb chce wypiec,
gdy nie może - dla osłody -
przyniesie choć garniec miodu.

Sierpień - wita sierp i kosę,
ale żegna nogi bose.

Wrzesień - jesień już przynosi,
w babie lato stroi włosy.

Październik - idzie po kraju
i wygania ptaki z gaju.

Listopad - liść opadł
i pusto na polu,
lecz pełno w stodole.

Grudzień - ziemię grudzi i izdebki studzi,
w nim nowego roku wypatrują ludzie.

Czarodziejscy bracia wróżek,
namyślili się i zgodnie,
każdy miesiąc dla wygody
podzielili na tygodnie.

Teraz sprawniej idzie praca
- mija czas, jak z bicza strzelił -
bo z tygodni każdy jeszcze
na dni siedem się podzielił:

Poniedziałek - się weseli,
że już nastał po niedzieli.

Wtorek - jest do pracy skory,
roboty ma pełen worek.

Środa - taka jest zajęta,
że o wtorku nie pamięta.

Czwartek - choć ma nos zadarty
smuci się - jest zawsze czwarty.

Piątek - wciąż się chowa w kątek,
bo chce, żeby był już świątek.

Sobota - najbardziej z rodzeństwa robotna -
nadrabia to wszystko,
co innym nie wyszło.

Niedziela - tydzień rozwesela,
gości sprasza - w tan zaprasza.

Nad wszystkimi rok - król mądry
czuwa by się nie mylili...
A my, żeby lat nie zgubić,
uczymy się iść razem z nimi.

Nikt z nas teraz nie zapomni,
że dni siedem jest w tygodniu.

Gdy tygodnie się połączą
wnet powstaną z nich miesiące.

Ci - dwunastu braci - kroczą
obok sióstr - czterech pór roku.

A cała ta kawalkada
w rok nam pięknie się układa.

Mamie więc się chwalić można -
każdy z nas rok dobrze poznał.